poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział Pierwszy

Witam :) Bardzo mnie cieszą Wasze komentarze, więc zgodnie z tym, co obiecałam, wstawiam szybko pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba i chociaż trochę zaciekawi Was ta historia :) 
Życzę miłej lektury! Następny rozdział pojawi się, jeśli wyrazicie chęć przeczytania go.
Pozdrawiam!

PS Od razu mówię, że nie posiadam Bety, więc przepraszam z góry za wszystkie błędy i niedociągnięcia



Hermiona po raz pierwszy w życiu aportowała się prosto pod same bramy Hogwartu. Był pierwszy września i cała szkoła jak zwykle przyjeżdżała ze stacji Kings Cross pociągiem, ale ona nie miała ochoty na przekomarzenie się z dzieciakami, które ostatnio coraz bardziej ją denerwowały, oraz w ogóle na mieszanie się z tłumem ludzi, którzy nic dla niej nie znaczyli.  Prawdę mówiąc unikała ich, jak tylko mogła.
Spojrzała w górę na okazały budynek. Był późny wieczór, cała szkoła prawdopodobnie jadła teraz przywitalny posiłek. Skrzywiła się na samą myśl. Ciekawe, kto zasiadał obecnie przy stole Gryffindoru. Bo na pewno nie jest to ani Harry, ani Ron, którzy nie wykazali najmniejszej chęci zaliczenia  siódmego roku, ponieważ od razu zostali przyjęci na szkolenie aurorów za wszytkie swoje zasługi wojenne. Prychnęła pod nosem. Ci dwaj nie mieli żadnych ambicji. Odkąd tylko skończyła się wojna, w tamtych dwóch chęc naprawiania świata tylko się pokrzepiła. Nie mieli nawet czasu, żeby spędzić z nią jeden, normalny dzień. Ostatnio nie miała go nawet dla niej Ginny…
Potrząsnęła głową, aby rozwiać nieprzyjemne myśli i pchnęła żeliwną, wysoką bramę, która w odpowiedzi zatrzeszczała złowieszczo. Szła przez kilka minut w milczeniu ciemną ścieżką i w końcu znalazła się w środku szkoły, a masywne drzwi zamknęły się za nią z głuchym hałasem, który rozniósł się po korytarzach.
W jej nozdrza uderzył znajomy zapach, który jeszcze niedawno kojarzył się jej się z wszystkim, co najlepsze. Woń pysznych potraw ulatniająca się z Wielkiej Sali, woń przygód i zabaw z przyjaciółmi, woń więzi i miłości…
Skrzywiła się z niesmakiem i szybko minęła gwarną salę, w której co rusz wybuchały okrzyki radośc, nawet nie zerkając w stronę otwartych drzwi. Prawie, że po ciemku doszła pod gabinet dyrektora, pamiętając ścieżkę prawie, że na pamięć. Nie zdawała sobie sprawy, że samotność w tych murach tak bardzo ją przygnębi. Nie miała tutaj ze sobą żadnego przyjaciela. Już w ogóle nie miała przyajciół…
Stanęła przed sporych rozmiarów, znajomo wyglądającym gobelinem, który się przed nią prawie natychmiast rozstąpił. Pewnym krokiem zaczęła wspinać się po kamiennych schodach, zastanawiając się, czy zastanie kogoś w środku. Kiedy zapukała pięścią w drewniane drzwi, nie było odpowiedzi. Z westchnieniem nacisnęła klamkę i znalazła się w prawie zupełnie ciemnym pomieszczeniu. Jej oczy wychwyciły zarysy znajomo wyglądających mebli, takich jak biurko dyrektora, czy dziwaczne sprzęty, których zastosowania nikt do końca nie znał. Uniosła różdżkę i szepnęła „Lumos”, a gdy kula światła rozesłała niebieskawe promienie dookoła, Hermiona wstrzymała oddech, gdy część z nich dotarła w kąt pomieszczenia. Nie była tutaj sama.

~***~

Czując się jak idiotka, której odebrało mowę w zasadzie bez większego powodu, zmusiła się, żeby zamknąć zdziwione usta i przybrała lekceważący wyraz twarzy, który ostatnio towarzyszył jej coraz częściej. Starała się ignorować fakt, że znajduje się w jednym pomieszczeniu z byłym śmierciożercą, który była akurat ostatnią osobą, jakiej spodziewała się w tym miejscu.
Chłopak zaczął się powoli odwracać i w końcu niebieskawe światło dosięgło i jego oczu, które sprawiały wrażenie intensywnie niebieskich. Jego mina wyrażała podobne zniechęcenie, jak wyraz twarzy Hermiony. Spodziewała się teraz usłyszeć stos obelg, które miałyby ugodzić w jej poczucie własnej wartości i wpędzić ją w poczucie winy z powodu jej mugolskiego pochodzenia. Nic jednak takiego się nie stało. Arystokrata skinął tylko głową i rzucił:
- Granger.
Hermionę ponownie zatkało na jego dosyć niecodzienne zachowanie, ale ponownie szybko się opanowała i po chwili odpowiedziała mu równie chłodnym głosem, a na jej twarzy czaił się pogardliwy uśmieszek.
- Malfoy.
Chłopak nic nie robił sobie z jej otwartej wrogości, tylko odwrócił się z powrotem w kierunku okna. Hermiona zastanawiała się, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo go nienawidziła. Za to wszystko, za to był odpowiedzialny bezpośrednio bądź bezpośrednio, jak na przykład tortury w jego domu zadawane przez Bellatrix. Hermiona odruchowo się wzdrygnęła i jakby się w sobie zapadła, czując jakby ponownie znowu zostały wyryte w jej ciele tamte przykre słowa.
Był z pewnością odpowiedzialny za zdekonspirowanie kilku akcji, jakie starali się podejmować uczniowie w czasie wojny. Kto wie, ile osób przez niego zginęło. I on śmiał tutaj przyjść?! I co robił w gabinecie dyrektora? Wprawdzie słyszała o oczyszczeniu z zarzutów jego oraz Narcyzy Malfoy, ale nigdy by nie przypuszczała, że będzie miał czelność wrócić do Hogwartu. Już-już otwierała usta, żeby wyrzucić to wszystko z siebie niczym wulkan, którego lawa wręcz wrzała w środku, kiedy drzwi gabinetu otworzyły się i wszedł przez nie dyrektor, a świece automatycznie zapaliły się w całym pomieszczeniu.
- Och, jesteście już, moi drodzy. To dobrze, to bardzo dobrze… - zaczął pogodnym głosem, ale uwagi Hermiony nie umknął fakt, że ten staruszek posunął się w latach jeszcze bardziej. Nic dziwnego – wygranie tej wojny kosztowało go sporo wysiłku i mocy. Nie potrafiła się jednak zmusić do tego, żeby mu specjalnie współczuć. Nie, jeśli pozwolił tej arytokratycznej szumowinie wrócić do szkoły…
Dyrektor podszedł nieco  mniej żwawym niż kiedyś krokiem do biurka i dopiero wtedy spostrzegł, jaka atmofera panuje w pomieszczeniu.
- Panno Granger, mogłaby pani usiąść? Pana też o to proszę, panie Malfoy.
Dracon niechętnie podszedł do biurka i usiadł po przeciwnej stronie, niż dyrektor, a Hermiona ociągawszy się, po kilku sekundach uczyniła to samo, odsuwając się na swoim krześle jak najdalej tylko mogła od bladego chłopaka.
- Zacznę od tego, że niezmiernie się cieszę, że zechcieliście wrócić do tej szkoły, żeby ukończyć należycie swoją edukację, mimo tego, jak to jest w przypadku panny Granger, wcale nie musiała pani tego robić…
- Ależ musiałam, inaczej… - zaprotestowała Hermiona, ale dyrektor uciszył ją skinieniem ręki.
- Tak więc, oboje od dzisiaj należycie do pierwszego w historii szkoły ósmego rocznika, który będzie się uczył równolegle do rocznika siódmego. Będziecie mieli większość zajęć oddzielnie od nich, tak samo sprawa tyczy się dormitoriów.
- Jak to? – kolejny raz odezwała się Hermiona, ingorując zupełnie obecność osobnika siedzącego niecały metr od niej. Naprawdę liczyła, że będzie mogła zająć swoje stare łóżko w wieży Gryffindoru.
- Po wojnie liczba chętnych uczniów na naukę magii wzrosła o prawie jedną trzecią, tak więc domy przeżywają przepełnienie. Wiem, że zapewne jesteście przywiązani do swoich starych pomieszczeń, ale niestety byliśmy zmuszeni razem z gronem pedadogicznym utworzyć zupełnie nowe miejsce, w którym cały ósmy rocznik, czyli dziesiątka osób, znajdzie swoje miejsce spoczynku i pracy. Jest podzielone segmentami na domy, więc nie musicie się niczym martwić – powiedział, patrząc jak Hermiona wyraźnie chce zaoponować.
- Skoro jest nas dziesięcioro, to dlaczego jesteśmy tutaj tylko my dwoje? – spytała Hermiona, obdarzając kolejnym niechętnym spojrzeniem chłopaka.
- Ponieważ mam do pani pewną sprawę i stwierdziłem, że lepiej, gdy pan Malfoy będzie przy niej obecny.
- Sprawę? - spytała z powątpiewaniem dziewczyna. – Jaką?
- Widzisz, moja droga, Draconowi na pewno nie jest teraz łatwo odnaleźć się w środowisku czarodziei, które potępia go za zło, które wydarzyło się w tych ciemnych czasach…
- I słusznie! – nie wytrzymała dziewczyna i zmierzyła blondyna nienawistnym spojrzeniem.
- Panno Granger, proszę zachować spokój – upomniał ją nieco surowo starszy profesor. – Nie jesteśmy tutaj, aby osądzać pana Malfoya, który otrzymał drugą szansę. Chciałem powiedzieć, że to właśnie pani postawa może być jedynym sposobem, aby poczuł się z powrotem dobrze w tej szkole… Rozumie pani, wszyscy prędzej czy później zaczną naśladować pani postawę, jakakolwiek by ona nie była, więc jestem zmuszony panią poprosić, aby...
- Nie potrzebuję od niej niczego – odezwał się po raz pierwszy podczas tej rozmowy sam zainteresowany. – Nic od niej nie chcę.
- I dobrze, bo nic nie dostaniesz! – syknęła w jego stronę, cała się jeżąc, a jej oczy ciskały gromy.
- Proszę o spokój! Panno Granger, niech pani będzie rozsądna, tak samo pan, panie Malfoy. Jeśli nauczycie się współpracować, to możecie z tego wyciągnąć obustronne korzyści. Gdyby udało się pani chociaż publicznie nie okazywać takiej wrogości, byłbym bardzo wdzięczny. Życie społeczne tego człowieka zależy w zasadzie teraz tylko i wyłącznie od pani.
Hermiona złapała przenikliwe spojrzenie dyrektora i zamilkła na dłuższy moment. Nie miała wyjścia, musiała mu w tym momencie przytaknąć.
- Nic nie obiecuję – mruknęła cicho, z całej siły powstrzymując się od przeklęcia chłopaka siedzącego po jej prawej stronie, który był wyraźnie spięty.
- Poradzę sobie, profesorze – wszedł jej w zdanie blondyn, posyłając jej ciężkie spojrzenie, które trudno było do końca zidentyfkować. Wstał z krzesła i spojrzał na dyrektora, chcąc otrzymać pozwolenie na opuszczenie pomieszczenia.
Dyrektor westchnął ciężko:
- Dobrze, dobrze, możecie już iść spać. Jest późna godzina. Wasz nowy pokój wspólny wskaże wam skrzat – pstryknął palcami i wezwał malutką skrzatkę. – Wasze bagaże są już przy łóżkach. Miłej nocy.
Hermiona poszła w ślad za blondynem i również wstała z krzesła, kiwając głową profesorowi.
Wkrótce oboje stąpali przez ciemne korytarze, jak najdalej od siebie, ale jednocześnie na tyle blisko, żeby nie zgubić z oczu człapiącej przed nimi skrzatki, która dzielnie maszerowała przez pogrążony w ciszy zamek.
Wkrótce zostali zaprowadzeni do zachodniego skrzydła zamku pod obraz przedstawiający młodą kobietę kołyszącej się na hamaku.
Skrzat zniknął tak szybko, jak się pojawił i zapanowała cisza. Hermiona całą siłę woli koncentrowała na tym, żeby nie przekląć jakąś paskudną klątwą byłego śmierciożercy, a Dracon starał się zupełnie ignorować jej towarzystwo i pierwszy wszedł w ciemną przestrzeń za obrazem.
Hermiona została sama w ciemnym koratrzu, więc szybko weszła za ślizgonem. Kiedy zaświeciły się delikatne światła, zabrakło jej tchu z wrażenia na widok, jaki ukazał się jej oczom.

12 komentarzy:

  1. Zapowiada się naprawdę ciekawę opowiadanie.
    Intryguje mnie, czy Malfoy po tym wszystki co zobaczył i zapewne sam uczestniczył podczas wojny, choć trochę zmienił swoje postępowanie i postrzeganie innych, w końcu wojna naprawdę zmienia ludzi,więc myślę,że jest na tyle inteligentny, by przemyśleć swoje postępowanie.
    Zastanawiam się również,czy przeprosi Hermionę za swoje wcześniejsze zachowanie, czy też nadal będzie tym samolubnym,aroganckim gnojkiem co przez ostatnie lata. Naprawdę zaciekawił mnie ten rozdział i z zniecierpliwieniem czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki,że o nim napisałaś ;)
    Co do rozdziału, to świetny, jestem ciekawa, czy Malfoy nadal będzie takim egoistą, czy w końcu się zmieni dzięki Hermionie. Może ta wojna, naprawdę go zmieniła ;)
    I jeszcze co do gifów u mnie na blogu z Elijahem/Eleną/Katheriną(polega to na tym,że Eleny nie ma, a Kath, to taka zła siostra bliźniaczka :D Żeby zrozumieć trzeba przeczytać więcej) to te gify,są tylko w 6 i 7 rozdziale w retrospekcji, ale potem raczej też będą ;)

    PS. Możesz usunąć weryfikację obrazkową? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, już usunęłam, dzięki ;)
      I mam zamiar przeczytać więcej, jak tylko znajdę troszkę czasu ^^

      Usuń
  3. Tak, weryfikacja nie jest taka fajna.. Podoba mi się to co piszesz, serio, Draco się zmienił? Czy jeszcze nie?
    Znalazłam pewien błąd:
    "Za to wszystko, za to był odpowiedzialny bezpośrednio bądź bezpośrednio", powinno chyba być "Za to wszystko był odpowiedzialny bezpośrednio bądź pośrednio", a tak to wszystko ok :)
    Mam nadzieję, że zajrzysz również do mnie www.draco-miona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wkrótce zobaczycie, czy się zmienił, obiecuję ^^
      Dziekuję za poprawkę, zaraz napiszę to poprawnie :) A weryfikację już usunęłam.
      Oczywiście, że zajrzę! Pozdrawiam :>

      Usuń
  4. Przeczytałam rozdział już wczoraj, ale nie miałam sił skomentować.
    Zabieram się za to dzisiaj :)
    Od czego zacząć?
    Pojawienie się Hermiony w Hogwarcie. Świetnie to opisałaś. Na prawdę mi się spodobało. I to ,,nie była tutaj sama" - uwielbiam takie fragmenty.
    Dumbledore - żali mi go trochę, że się tak posypał itd. I jeszcze musi się użerać z temperamentem Hermiony i Draco :/
    Co do samych głównych bohaterów - ekstra pomysł z tym ósmym rokiem nauki. Świetnie się zapowiada :)
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam wszystko i muszę przyznać, że zapowiada się naprawdę ciekawie.
    Już teraz nie mogę się doczekać nn.
    Zastanawiam się jak będą wyglądały stosunki między Draco, a Hermioną.
    Muszę przyznać, że Hermiona zmieniła się, tak samo jak Draco. Hermiona nie jest słaba, zresztą nigdy nie była. Widać, że woja zmienia ludzi.
    Jestem ciekawa czy Draco przeprosi Hermione ;D
    No ale tego dowiem się później ;)
    Powtórzę się, ale trudno.
    Czekam na nn i życzę duużo weny ;)

    Zapraszam do mnie na : http://przeszkody-sa-po-to-by-je-pokonywac.blogspot.com/

    Pozdrawiam Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Początek jest bardzo obiecujący. Jestem bardzo ciekawa jak zamierzasz rozwinąć sytuację. Niecierpliwie czekam na następny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie sie czyta. I już mnie zaintrygował.
    Nie widzę nigdzie zakładki spam, to napisze tutaj. Dodaję Ciebie do linkówcna love-is-clement.blogspot.com i zakładce odwiedzam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. już w przygotowaniu, powinien się pojawić w przyszłym tygodniu :) Pozdrawiam, sevelis.

      Usuń