Życzę miłej lektury! Następny rozdział pojawi się, jeśli wyrazicie chęć przeczytania go.
Pozdrawiam!
PS Od razu mówię, że nie posiadam Bety, więc przepraszam z góry za wszystkie błędy i niedociągnięcia
Hermiona po raz pierwszy w życiu
aportowała się prosto pod same bramy Hogwartu. Był pierwszy września i cała
szkoła jak zwykle przyjeżdżała ze stacji Kings Cross pociągiem, ale ona nie
miała ochoty na przekomarzenie się z dzieciakami, które ostatnio coraz bardziej
ją denerwowały, oraz w ogóle na mieszanie się z tłumem ludzi, którzy nic dla
niej nie znaczyli. Prawdę mówiąc unikała
ich, jak tylko mogła.
Spojrzała w górę na okazały budynek.
Był późny wieczór, cała szkoła prawdopodobnie jadła teraz przywitalny posiłek.
Skrzywiła się na samą myśl. Ciekawe, kto zasiadał obecnie przy stole Gryffindoru.
Bo na pewno nie jest to ani Harry, ani Ron, którzy nie wykazali najmniejszej
chęci zaliczenia siódmego roku, ponieważ
od razu zostali przyjęci na szkolenie aurorów za wszytkie swoje zasługi wojenne.
Prychnęła pod nosem. Ci dwaj nie mieli żadnych ambicji. Odkąd tylko skończyła
się wojna, w tamtych dwóch chęc naprawiania świata tylko się pokrzepiła. Nie
mieli nawet czasu, żeby spędzić z nią jeden, normalny dzień. Ostatnio nie miała
go nawet dla niej Ginny…
Potrząsnęła głową, aby rozwiać
nieprzyjemne myśli i pchnęła żeliwną, wysoką bramę, która w odpowiedzi
zatrzeszczała złowieszczo. Szła przez kilka minut w milczeniu ciemną ścieżką i
w końcu znalazła się w środku szkoły, a masywne drzwi zamknęły się za nią z
głuchym hałasem, który rozniósł się po korytarzach.
W jej nozdrza uderzył znajomy
zapach, który jeszcze niedawno kojarzył się jej się z wszystkim, co najlepsze.
Woń pysznych potraw ulatniająca się z Wielkiej Sali, woń przygód i zabaw z
przyjaciółmi, woń więzi i miłości…
Skrzywiła się z niesmakiem i
szybko minęła gwarną salę, w której co rusz wybuchały okrzyki radośc, nawet nie
zerkając w stronę otwartych drzwi. Prawie, że po ciemku doszła pod gabinet
dyrektora, pamiętając ścieżkę prawie, że na pamięć. Nie zdawała sobie sprawy,
że samotność w tych murach tak bardzo ją przygnębi. Nie miała tutaj ze sobą
żadnego przyjaciela. Już w ogóle nie miała przyajciół…
Stanęła przed sporych rozmiarów,
znajomo wyglądającym gobelinem, który się przed nią prawie natychmiast
rozstąpił. Pewnym krokiem zaczęła wspinać się po kamiennych schodach,
zastanawiając się, czy zastanie kogoś w środku. Kiedy zapukała pięścią w
drewniane drzwi, nie było odpowiedzi. Z westchnieniem nacisnęła klamkę i
znalazła się w prawie zupełnie ciemnym pomieszczeniu. Jej oczy wychwyciły
zarysy znajomo wyglądających mebli, takich jak biurko dyrektora, czy dziwaczne
sprzęty, których zastosowania nikt do końca nie znał. Uniosła różdżkę i
szepnęła „Lumos”, a gdy kula światła rozesłała niebieskawe promienie dookoła,
Hermiona wstrzymała oddech, gdy część z nich dotarła w kąt pomieszczenia. Nie
była tutaj sama.
~***~
Czując się jak idiotka, której
odebrało mowę w zasadzie bez większego powodu, zmusiła się, żeby zamknąć zdziwione
usta i przybrała lekceważący wyraz twarzy, który ostatnio towarzyszył jej coraz
częściej. Starała się ignorować fakt, że znajduje się w jednym pomieszczeniu z
byłym śmierciożercą, który była akurat ostatnią osobą, jakiej spodziewała się w
tym miejscu.
Chłopak zaczął się powoli
odwracać i w końcu niebieskawe światło dosięgło i jego oczu, które sprawiały
wrażenie intensywnie niebieskich. Jego mina wyrażała podobne zniechęcenie, jak
wyraz twarzy Hermiony. Spodziewała się teraz usłyszeć stos obelg, które miałyby
ugodzić w jej poczucie własnej wartości i wpędzić ją w poczucie winy z powodu
jej mugolskiego pochodzenia. Nic jednak takiego się nie stało. Arystokrata
skinął tylko głową i rzucił:
- Granger.
Hermionę ponownie zatkało na jego
dosyć niecodzienne zachowanie, ale ponownie szybko się opanowała i po chwili
odpowiedziała mu równie chłodnym głosem, a na jej twarzy czaił się pogardliwy
uśmieszek.
- Malfoy.
Chłopak nic nie robił sobie z jej
otwartej wrogości, tylko odwrócił się z powrotem w kierunku okna. Hermiona
zastanawiała się, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo go nienawidziła.
Za to wszystko, za to był odpowiedzialny bezpośrednio bądź bezpośrednio, jak na
przykład tortury w jego domu zadawane przez Bellatrix. Hermiona odruchowo się
wzdrygnęła i jakby się w sobie zapadła, czując jakby ponownie znowu zostały
wyryte w jej ciele tamte przykre słowa.
Był z pewnością odpowiedzialny za
zdekonspirowanie kilku akcji, jakie starali się podejmować uczniowie w czasie
wojny. Kto wie, ile osób przez niego zginęło. I on śmiał tutaj przyjść?! I co
robił w gabinecie dyrektora? Wprawdzie słyszała o oczyszczeniu z zarzutów jego
oraz Narcyzy Malfoy, ale nigdy by nie przypuszczała, że będzie miał czelność
wrócić do Hogwartu. Już-już otwierała usta, żeby wyrzucić to wszystko z siebie
niczym wulkan, którego lawa wręcz wrzała w środku, kiedy drzwi gabinetu
otworzyły się i wszedł przez nie dyrektor, a świece automatycznie zapaliły się
w całym pomieszczeniu.
- Och, jesteście już, moi drodzy.
To dobrze, to bardzo dobrze… - zaczął pogodnym głosem, ale uwagi Hermiony nie
umknął fakt, że ten staruszek posunął się w latach jeszcze bardziej. Nic
dziwnego – wygranie tej wojny kosztowało go sporo wysiłku i mocy. Nie potrafiła
się jednak zmusić do tego, żeby mu specjalnie współczuć. Nie, jeśli pozwolił
tej arytokratycznej szumowinie wrócić do szkoły…
Dyrektor podszedł nieco mniej żwawym niż kiedyś krokiem do biurka i
dopiero wtedy spostrzegł, jaka atmofera panuje w pomieszczeniu.
- Panno Granger, mogłaby pani
usiąść? Pana też o to proszę, panie Malfoy.
Dracon niechętnie podszedł do
biurka i usiadł po przeciwnej stronie, niż dyrektor, a Hermiona ociągawszy się,
po kilku sekundach uczyniła to samo, odsuwając się na swoim krześle jak
najdalej tylko mogła od bladego chłopaka.
- Zacznę od tego, że niezmiernie
się cieszę, że zechcieliście wrócić do tej szkoły, żeby ukończyć należycie
swoją edukację, mimo tego, jak to jest w przypadku panny Granger, wcale nie
musiała pani tego robić…
- Ależ musiałam, inaczej… -
zaprotestowała Hermiona, ale dyrektor uciszył ją skinieniem ręki.
- Tak więc, oboje od dzisiaj
należycie do pierwszego w historii szkoły ósmego rocznika, który będzie się
uczył równolegle do rocznika siódmego. Będziecie mieli większość zajęć oddzielnie
od nich, tak samo sprawa tyczy się dormitoriów.
- Jak to? – kolejny raz odezwała
się Hermiona, ingorując zupełnie obecność osobnika siedzącego niecały metr od
niej. Naprawdę liczyła, że będzie mogła zająć swoje stare łóżko w wieży
Gryffindoru.
- Po wojnie liczba chętnych
uczniów na naukę magii wzrosła o prawie jedną trzecią, tak więc domy przeżywają
przepełnienie. Wiem, że zapewne jesteście przywiązani do swoich starych
pomieszczeń, ale niestety byliśmy zmuszeni razem z gronem pedadogicznym
utworzyć zupełnie nowe miejsce, w którym cały ósmy rocznik, czyli dziesiątka
osób, znajdzie swoje miejsce spoczynku i pracy. Jest podzielone segmentami na
domy, więc nie musicie się niczym martwić – powiedział, patrząc jak Hermiona
wyraźnie chce zaoponować.
- Skoro jest nas dziesięcioro, to
dlaczego jesteśmy tutaj tylko my dwoje? – spytała Hermiona, obdarzając kolejnym
niechętnym spojrzeniem chłopaka.
- Ponieważ mam do pani pewną
sprawę i stwierdziłem, że lepiej, gdy pan Malfoy będzie przy niej obecny.
- Sprawę? - spytała z
powątpiewaniem dziewczyna. – Jaką?
- Widzisz, moja droga, Draconowi
na pewno nie jest teraz łatwo odnaleźć się w środowisku czarodziei, które
potępia go za zło, które wydarzyło się w tych ciemnych czasach…
- I słusznie! – nie wytrzymała
dziewczyna i zmierzyła blondyna nienawistnym spojrzeniem.
- Panno Granger, proszę zachować
spokój – upomniał ją nieco surowo starszy profesor. – Nie jesteśmy tutaj, aby
osądzać pana Malfoya, który otrzymał drugą szansę. Chciałem powiedzieć, że to
właśnie pani postawa może być jedynym sposobem, aby poczuł się z powrotem
dobrze w tej szkole… Rozumie pani, wszyscy prędzej czy później zaczną
naśladować pani postawę, jakakolwiek by ona nie była, więc jestem zmuszony
panią poprosić, aby...
- Nie potrzebuję od niej niczego
– odezwał się po raz pierwszy podczas tej rozmowy sam zainteresowany. – Nic od
niej nie chcę.
- I dobrze, bo nic nie
dostaniesz! – syknęła w jego stronę, cała się jeżąc, a jej oczy ciskały gromy.
- Proszę o spokój! Panno Granger,
niech pani będzie rozsądna, tak samo pan, panie Malfoy. Jeśli nauczycie się
współpracować, to możecie z tego wyciągnąć obustronne korzyści. Gdyby udało się
pani chociaż publicznie nie okazywać takiej wrogości, byłbym bardzo wdzięczny.
Życie społeczne tego człowieka zależy w zasadzie teraz tylko i wyłącznie od
pani.
Hermiona złapała przenikliwe
spojrzenie dyrektora i zamilkła na dłuższy moment. Nie miała wyjścia, musiała
mu w tym momencie przytaknąć.
- Nic nie obiecuję – mruknęła
cicho, z całej siły powstrzymując się od przeklęcia chłopaka siedzącego po jej
prawej stronie, który był wyraźnie spięty.
- Poradzę sobie, profesorze –
wszedł jej w zdanie blondyn, posyłając jej ciężkie spojrzenie, które trudno
było do końca zidentyfkować. Wstał z krzesła i spojrzał na dyrektora, chcąc
otrzymać pozwolenie na opuszczenie pomieszczenia.
Dyrektor westchnął ciężko:
- Dobrze, dobrze, możecie już iść
spać. Jest późna godzina. Wasz nowy pokój wspólny wskaże wam skrzat – pstryknął
palcami i wezwał malutką skrzatkę. – Wasze bagaże są już przy łóżkach. Miłej
nocy.
Hermiona poszła w ślad za
blondynem i również wstała z krzesła, kiwając głową profesorowi.
Wkrótce oboje stąpali przez
ciemne korytarze, jak najdalej od siebie, ale jednocześnie na tyle blisko, żeby
nie zgubić z oczu człapiącej przed nimi skrzatki, która dzielnie maszerowała
przez pogrążony w ciszy zamek.
Wkrótce zostali zaprowadzeni do
zachodniego skrzydła zamku pod obraz przedstawiający młodą kobietę kołyszącej
się na hamaku.
Skrzat zniknął tak szybko, jak
się pojawił i zapanowała cisza. Hermiona całą siłę woli koncentrowała na tym,
żeby nie przekląć jakąś paskudną klątwą byłego śmierciożercy, a Dracon starał
się zupełnie ignorować jej towarzystwo i pierwszy wszedł w ciemną przestrzeń za
obrazem.
Hermiona została sama w ciemnym
koratrzu, więc szybko weszła za ślizgonem. Kiedy zaświeciły się delikatne
światła, zabrakło jej tchu z wrażenia na widok, jaki ukazał się jej oczom.
Zapowiada się naprawdę ciekawę opowiadanie.
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie, czy Malfoy po tym wszystki co zobaczył i zapewne sam uczestniczył podczas wojny, choć trochę zmienił swoje postępowanie i postrzeganie innych, w końcu wojna naprawdę zmienia ludzi,więc myślę,że jest na tyle inteligentny, by przemyśleć swoje postępowanie.
Zastanawiam się również,czy przeprosi Hermionę za swoje wcześniejsze zachowanie, czy też nadal będzie tym samolubnym,aroganckim gnojkiem co przez ostatnie lata. Naprawdę zaciekawił mnie ten rozdział i z zniecierpliwieniem czekam na następny.
Dzięki,że o nim napisałaś ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to świetny, jestem ciekawa, czy Malfoy nadal będzie takim egoistą, czy w końcu się zmieni dzięki Hermionie. Może ta wojna, naprawdę go zmieniła ;)
I jeszcze co do gifów u mnie na blogu z Elijahem/Eleną/Katheriną(polega to na tym,że Eleny nie ma, a Kath, to taka zła siostra bliźniaczka :D Żeby zrozumieć trzeba przeczytać więcej) to te gify,są tylko w 6 i 7 rozdziale w retrospekcji, ale potem raczej też będą ;)
PS. Możesz usunąć weryfikację obrazkową? :)
Jasne, już usunęłam, dzięki ;)
UsuńI mam zamiar przeczytać więcej, jak tylko znajdę troszkę czasu ^^
Tak, weryfikacja nie jest taka fajna.. Podoba mi się to co piszesz, serio, Draco się zmienił? Czy jeszcze nie?
OdpowiedzUsuńZnalazłam pewien błąd:
"Za to wszystko, za to był odpowiedzialny bezpośrednio bądź bezpośrednio", powinno chyba być "Za to wszystko był odpowiedzialny bezpośrednio bądź pośrednio", a tak to wszystko ok :)
Mam nadzieję, że zajrzysz również do mnie www.draco-miona.blogspot.com
Już wkrótce zobaczycie, czy się zmienił, obiecuję ^^
UsuńDziekuję za poprawkę, zaraz napiszę to poprawnie :) A weryfikację już usunęłam.
Oczywiście, że zajrzę! Pozdrawiam :>
Przeczytałam rozdział już wczoraj, ale nie miałam sił skomentować.
OdpowiedzUsuńZabieram się za to dzisiaj :)
Od czego zacząć?
Pojawienie się Hermiony w Hogwarcie. Świetnie to opisałaś. Na prawdę mi się spodobało. I to ,,nie była tutaj sama" - uwielbiam takie fragmenty.
Dumbledore - żali mi go trochę, że się tak posypał itd. I jeszcze musi się użerać z temperamentem Hermiony i Draco :/
Co do samych głównych bohaterów - ekstra pomysł z tym ósmym rokiem nauki. Świetnie się zapowiada :)
Czekam na więcej.
Pozdrawiam :*
Przeczytałam wszystko i muszę przyznać, że zapowiada się naprawdę ciekawie.
OdpowiedzUsuńJuż teraz nie mogę się doczekać nn.
Zastanawiam się jak będą wyglądały stosunki między Draco, a Hermioną.
Muszę przyznać, że Hermiona zmieniła się, tak samo jak Draco. Hermiona nie jest słaba, zresztą nigdy nie była. Widać, że woja zmienia ludzi.
Jestem ciekawa czy Draco przeprosi Hermione ;D
No ale tego dowiem się później ;)
Powtórzę się, ale trudno.
Czekam na nn i życzę duużo weny ;)
Zapraszam do mnie na : http://przeszkody-sa-po-to-by-je-pokonywac.blogspot.com/
Pozdrawiam Zuza ;*
Początek jest bardzo obiecujący. Jestem bardzo ciekawa jak zamierzasz rozwinąć sytuację. Niecierpliwie czekam na następny rozdział;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie sie czyta. I już mnie zaintrygował.
OdpowiedzUsuńNie widzę nigdzie zakładki spam, to napisze tutaj. Dodaję Ciebie do linkówcna love-is-clement.blogspot.com i zakładce odwiedzam.
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńjuż w przygotowaniu, powinien się pojawić w przyszłym tygodniu :) Pozdrawiam, sevelis.
UsuńBardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńF.